Koniec śledztwa ws. śmiertelnego wypadku, wciąż nie ma drugiego sprawcy
Jak dodał prokurator, o spowodowanie wypadku oskarżono 56-latka, który potrącił nastolatka, ale nie ma pewności, który z kierowców ponosi winę za jego śmierć. Po zdarzeniu drugi z nich uciekł z miejsca wypadku swoim autem i do dzisiaj nie został ustalony. Pomimo zakończenia sprawy śledczy nadal szukają drugiego kierowcy. Za pomoc odnalezieniu policja i rodzina wyznaczyły nagrodę w łącznej wysokości 15 tys. zł.
"Zespół biegłych na podstawie zgromadzonego materiału wskazał, że nie jest możliwe kategoryczne ustalenie, które ze zdarzeń - potrącenie przez pojazd kierowany przez oskarżonego, czy też przemieszczenie pokrzywdzonego przez drugi pojazd, spowodowało skutek w postaci zgonu" – powiedział Meler.
Zdaniem biegłych zebrany materiał dowodowy wskazuje, że obrażenia powstałe u pokrzywdzonego po potrąceniu przez pojazd oskarżonego doprowadziły do "ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".
"Wskazali, że po tych obrażeniach rokowania co do przeżycia byłyby i tak niepewne, ponieważ obrażenia były bardzo rozległe" – powiedział prokurator.
Do zdarzenia doszło 24 stycznia ub. roku ok. godz. 7 w Cielczy na przejściu dla pieszych przy ul. Poznańskiej w kierunku Jarocina (na wysokości przystanku autobusowego).
Kierujący seatem alhambrą potrącił pieszego przechodzącego przez jezdnię. W wyniku uderzenia idący do szkoły 17-latek upadł na przeciwległy pas drogi, a następnie w nieustalony sposób i nieustalonym pojazdem został przeciągnięty ok. 1500 metrów.
Na miejscu zdarzenia pozostał tylko pierwszy z kierowców, drugi odjechał. 56-letniemu mieszkańcowi Jarocina postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmiertelnego wypadku, za co grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Mężczyzna przyznał się do postawionego zarzutu, żałował tego, co się stało. Zeznał, że wracał po nocce do domu, na dworze była szarówka i padał deszcz. Twierdzi, że pokrzywdzonego zauważył na pasach za późno.(PAP)
autorka: Ewa Bąkowska
bak/ jann/